Opublikowano:
ANGLIA.today
Zamach w Tunezji był możliwy bo "nie chciano straszyć turystów policją"
Biura wycieczkowe zniechęciły władze Tunezji do wysłania policji na ulice, ponieważ widok funkcjonariuszy mógłby niepokoić turystów.

Dochodzenie w sprawie zamachu w Susie w 2015 roku, w którym zginęło 38 osób, nadal trwa. Venacio Lopez, zarządzający Tunisie Voyages (spółka-córka TUI), przyleciał do Londynu aby złożyć zeznania w Royal Courts of Justice. Podczas przesłuchania mówił, że spotkanie na temat bezpieczeństwa miało miejsce miesiąc przed wydarzeniami w Susie. Byli na nim obecni przedstawiciele brytyjskiej ambasady, przedstawiciele władz Tunezji oraz delegaci biur podróży.
Jedną z omawianych kwestii była obecność policji, a być może także wojska, na ulicach miast Tunezji. Przedstawiciele biur podróży, w tym Lopez, podnosili argument, że "zbyt ewidentna obecność policji powoduje dyskomfort wczasowiczów". Składając zeznania Lopez mówił: "Chcieliśmy poprawy bezpieczeństwa, ale nie chcieliśmy straszyć turystów widokiem policji i wojska".
Decyzje podjęte na spotkaniu obejmowały wprowadzenie wykrywaczy metalu w hotelach, monitoringu telewizją przemysłową, na ulice miało trafić 400 dodatkowych funkcjonariuszy. Lopez zeznał jednak, że nikt nie został wysłany w celu sprawdzenia, czy ustalenia zostały kiedykolwiek wdrożone.